O MNIE

1.
Urodziłam się w Mieście Przypadkiem Znalezionym.
Moi dziadkowie znaleźli je, choć wcale nie szukali. Ot, niechcący nadepnęli na nie, a wtedy brudna maź z ognia i dymu wylała się spomiędzy ulic.
Sami nie wiedzą, dlaczego je wybrali. Może z nudów, bo pociąg stał za długo? Nie znali celu podróży, więc wzięli, co było pod ręką: wycięty przez odnogi rzeki gotowy kawałek, z którego przed wiekami uszyto zakonny habitat, liczne wyspy spięte mostami, wiszący most, kościoły z czerwonej cegły. Z pewnością woleliby znaleźć coś bardziej białego, bardziej słonecznego i suchego, czy ja wiem: może Neapol albo Sevillę, w ostateczności Paryż.
Miasto dostało im się z niewiadomego powodu, bo przecież nikt o nie nie prosił!
Bajek o Odzyskanej Macierzy, o przodkach, którzy dawno temu robili tu koła i mieli równo obcięte blond grzywki, nikt nie traktował poważnie.
W dodatku – Miasto było towarem od wojennego pasera.
Poprzedni właściciel miał kryminalną przeszłość i odszedł w niesławie, więc starali się nie zapominać, że w każdej chwili może tu wrócić.
Z tego powodu postanowili, że nigdy nie polubią Miasta.
I używać go będą z pogardą, jak kobietę wroga.
Moi dziadkowie nigdy nie zrozumieli ślągwistej natury Miasta, bo tam, skąd przyjechali, rzeki nie płynęły między ulicami – tutaj, mgliste wspomnienie rzek pokrytych brukiem jak rzęsą ciągle unosi się nad ulicami.
Zamieszkali w niezrozumiałych dekoracjach do nieznanej sztuki, której scenariusz dawni aktorzy zabrali ze sobą pewnej styczniowej nocy.
Moi dziadkowie wcale się tym nie zmartwili, bo przywieźli ze sobą własne miasto i rozwiesili jak pranie, żeby zasłonić to Miasto Przypadkiem Znalezione. W tej zawiesinie zamieszkali.
Podczas wieczornych spotkań w strugach opowieści zdzierali podeszwy słów. Wodniste głoski jak krople wody zmywały obraz Miasta, i wtedy można było dojrzeć wyraźnie kamienicę Czarną, i tę ze skrzydlatym lwem weneckim nad portalem siedziby Massarich. Tramwaj zgrzytał na „wykręcie Badeniego“ i wjeżdżał w Łyczakowską ulicę.
Szczodrze dzielili się Miastem Utraconym, bo tylko tam wszystko było prawdziwe: prawdziwe powietrze, prawdziwe zimy, prawdziwe życie i oni sami też byli prawdziwi! Prawdziwe było miasto, bo tu – tylko glut ślągwisty wyciśnięty z ognia i popiołu!
Żywili powieściami fatamorgany swoje dorodne i tłuste, aż sami stali się ich częścią. Fatamorgany rosły, lecz nigdy nie spadały na ziemię, tylko wisiały w powietrzu. Jak mgła.
Zazdrościłam im. Też chciałam mieć swoją opowieść, żeby wiedzieć, co jest prawdziwe, a co nie.

2.
„Będę więc mówić o jednej literze.“ Tak zaczyna swój esej o Różni Derrida.
I ja opowiem o jednej literze.
Kiedy idę, narracja pod stopami rozwija się linearnie, Miasto wynurza się na powierzchnię żeliwnymi znakami, zwierza z niewidzialnych tajemnic, objawia to, co ukryte – podążam za opowieścią.
Mijam błyskawicę z napisem „breslaukabel“, a zaraz potem eliptyczna mandala objawia mistyczne przesłanie: „Hydrant Węgierska Górka“.
I nagle… widzę pod stopami żeliwny kwadrat winkrustowany w bruk z napisem „GAS”, a obok niego drugi, prawie identyczny, a na nim słowo „GAZ”.
„Nieme uchybienie ortografii“ o którym pisał Derrida?
Różnica widzialna, lecz taka, której nie da się wysłyszeć uchem. Który z nich jest błędem?
Żaden.
GAS i GAZ – zaszyfrowana wiadomość o… mnie. Urodziłam się w rozsunięciu między żeliwnymi znakami, między słowami, które w moim uchu brzmią tak samo, chociaż różnią się między sobą.
Jestem z Różni.
Miasto przypomina mi o tym.

3.
Kiedy tu przyjechali dawno temu, zastali same „obce słowa“, na wpół spalone i roztrzaskane, zupełnie niezrozumiałe, więc to, co jeszcze zostało związali „gramatyką“, którą przywieźli ze sobą z daleka. Tak powstała Kreolia.
Leksykalne bogactwo Miasta wchłonęła nowa „składnia“ – składnia innej kultury, innej ideologii. Miasto uległo jej, wypiętrzając nieznane dotąd znaczenia.
Na przykład: „ Monte Klamote”, śródmiejskie pagórki usypane z zawartości opuszczonych mieszkań, z poturbowanej ludzkiej pamięci, która nadawała się już tylko do tego, żeby z niej zrobić wielką górę – w sam raz do zjeżdżania zimą na sankach. Pamiętam jedną z gór, bo kiedy padał deszcz i zmywał ziemię ze stoków ukazywały się niebieskie ornamenty „zwiebelmuster”, porcelanowe kapsle od butelek z czerwonym napisem „C.Kipke Braurei. Breslau 1844”, wyłysiałe szczoteczki do zębów, szczątki kubków z obcymi napisami „Lebe Glueklich” czy „Zum Geburtstag” .
Ci, co znaleźli Miasto, odwracali wzrok, nie chcieli widzieć słów, które objawiały góry – nie opuszczało ich poczucie absurdu, tęsknoty i niesprawiedliwości. Nosili w sobie ostrą krawędź między „TU“ i „TAM“. Wiedzieli, że nigdy nie przestanie ich uwierać.
Jednak ich dzieci i wnuki, te które urodziły się w Kreolii – to już całkiem odmienna historia! Zjeżdżały na sankach z Monte Klamote, bawiły się kawałkami obcych słów i uznały, że taki właśnie jest świat: zawsze niekompletny, niedopasowany i wyszczerbiony. Absurd zmienił się bezpieczną normalność.
Między żeliwnymi matrycami z napisem GAS i GAZ tożsamość urodzonych w Kreolii pełna jest sprzeczności, bo oni sami są sprzecznością: oderwani i przywiązani rodowici obcy.

4.
W końcu mam swoją opowieść. Opowieść, która nie unosi się w powietrzu jak fatamorgana, lecz tkwi mocno we wrocławskim bruku.
Między znakami, między słowami, między Miastami, rozpościera się przestrzeń wolności: nie muszę wiedzieć, co jest prawdziwe, a co nie; co moje, a co obce; niczego sobie nie przywłaszczam, za niczym nie tęsknię, a moje korzenie dopiero urosną.
Moja opowieść składa się tylko z jednej litery – tej, której nie słychać.

Gas und Gaz

CV + KONTAKT

Lidia Amejko

julam@interia.pl

Ważniejsze publikacje w czasopismach i antologiach:

Misja Oscara Llenor, „Odra” 1987, nr 6
Gdy rozum śpi – włącza się automatyczna sekretarka (Rzecz o gadaniu), „Dialog” 1993, nr 8
Męka Pańska w butelce, „Dialog” 1995, nr 5
Dwadrzewko (Sztuka telewizyjna), „Dialog” 1996, nr 5/6
Passion in the bottle, IWP 1996 Iowa City
Farrago, „Dialog” 1997, nr 9
Farrago, [w:] Anthologie Polnischer Dramen der Gegenwart, Sulejówek 2000,
Zwajbaum, [w:] Anthologie Polnischer Dramen der Gegenwart, Sulejówek 2000
Nondum, „Dialog” 2001, nr 12
La Pasión de Cristo en una botella, „Ade Teatro” 2002, nr 92 (edición special, septiembre/octubre)
Dvojdřívko, [w:] Pobavme se o životě a smrti. Nová polská dramatika, Praha 2002
Żywoty świętych osiedlowych, felietony, „Dialog”, 2004,2005,2006
Lidia Amejko – teatr x 3, wybór dramatów w tłumaczeniu na bułgarski „Panorama Plus”, 2007)
Antologia dramatu polskiego – Prószyński i S-ka
Greta , „Dialog”8/2006
A kulvarosi szentek eletebol, [w:] Magyar Lettre, 2012
A report on the incident at the Hermitage [w:] http://bodyliterature.com/category/picks/
Wodomówca, [w:] „Siecle 21”, 2015,
Saint Fistula, [w:] „Asymptote”, 2016
Silesia, silentia, – „Dialog”, 2016
GAZ und GAS, [w:] „Neue Zuercher Zeitung”, 2016
Farrago , [w:] Innostrannaja Literatura, 2017/12
Nondum, [w:] „Polkak” 2017
Dramat polski. Reaktywacja,Wydawnictwo Instytutu Badań Literackich PAN, 2020

Publikacje książkowe:

Głośne historie, Wyd. Oficyna 21, Warszawa 2003
Żywoty Świętych Osiedlowych , Wydawnictwo W.A.B. ( 2007)
Zname pribehy , Wydawnictwo Fra (2007)
La vie des Saint de la Cite, wydawnictwo Actes Sud
Die Vorstadt-heiligen”, Dumont 2010
Farrago – Presses Universitaires Du Mirail
A telepi szentek élete, Noran Libro, 2017
Obrus, który został zaproszony na obiad, LV 2019

Utwory teatralne niepublikowane:

Teatr Texturo
Greta Czartoryjańska
Tangibile -Dotykalnie. Radioopera

Ważniejsze inscenizacje teatralne, realizacje radiowe i telewizyjne:

Gdy rozum śpi – włącza się automatyczna sekretarka. Rzecz o gadaniu miała kilka realizacji radiowych, m.in. w Suddeutsche Rundfunk w Stuttgarcie, w Radiu Zagrzeb, w Programie II oraz w Programie III Polskiego Radia
Męka Pańska w butelce, prapremiera sztuki miała miejsce w roku 1999 w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu.
Dwadrzewko została wystawiona w roku 1998 w Düsseldorfie w ramach przeglądu Neue polnische Dramatik W grudniu 2002 roku dramat ten – oraz wspomnianą już Mękę Pańską w butelce – wystawiono w Pradze w ramach festiwalu Nová polská dramatika W 2005 roku sztuka „Dwadrzewko” została zrealizowana przez Teatr Telewizji
Farrago miała prapremierę w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Sztukę tę zrealizował także Teatr Telewizji, Teatr Dramatyczny w Warszawie, Teatr Współczesny we Wrocławiu. Radiowa adaptacja tego dramatu powstała też w niemieckim RadioART w Baden-Baden . Pokazywany był w White Bear Theatre w Londynie w 2001 roku oraz w 2005 roku w Mestske Divadlo w Zlinie, Czechy.W kwietniu 2006 Teatro Caprile z Wiednia wystawił sztukę „Prometeus i Farrago” w reżyserii Andreasa Koseka, opartą na tekście Lukiana „Prometeusz” i sztuce „Farrago”.
Nondum, prapremiera odbyła się w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w 2002 roku, w tym samym rokui wystawiono ją w Teatrze Polskim w Warszawie.

Żywoty świętych osiedlowych, 2008 słuchowisko w reż. Jana Warenyci. Program 3 Polskiego Radia. Słuchowisko to reprezentowało Polskę na festiwalu sztuki radiowej Prix Italia.
Sens życia według robali, (wspólnie z Marcinem Czubem), 2008, Teatr Lalek , Wrocław
2010 Żywoty świętych osiedlowych, Teatr Ad Spectatores,
2012 Farrago , Miluna Theater, Salzburg
2016 Silesia, Silentia, Teatr Współczesny, Wrocław
2017 Czas, który pozostał, gra miejska, (wspólnie z Julią Amejko)
2017 Tangibile – Dotykalnie. Radioopera” – słuchowisko PR2
2018 Żywoty świętych osiedlowych, Teatr Rozrywki w Chorzowie
2018 Żywoty świętych osiedlowych, Teatr Śląski w Katowicach

WARSZTATY I ZAJĘCIA DYDAKTYCZNE:

2003 rok – prowadziłam warsztat dramatopisarski w Teatrze Rozmaitości na zaproszenie Grzegorza Jarzyny
Roku akademicki 2005/2006: zajęcia pod nazwą „Sztuka monologu – narracje pierwszoosobowego w kulturze współczesnej” na kulturoznawstwie we Wrocławiu.
W semestrze letnim 2007 roku prowadziłam zajęcia warsztatowe z twórczego pisania w Dolnośląskiej Szkole Wyższej Edukacji.
W semestrze zimowym prowadziłam zajęcia z twórczego pisania na wydziale kulturoznawstwa (dla studentów zaocznych) Uniwersytetu Wrocławskiego.
Maj 2011, zajęcia z twórczego pisania dla studentów slawistyki, Uniwersytet w Bochum, Niemcy.

NAGRODY I NOMINACJE:

Nominacja do Paszportu Polityki
Nominacja do Nagrody Nike 2004 za książkę „Głośne historie”
Nominacja do Brylantów Roku 2003 za „Głośne historie
Dolnośląska Nagroda Literacka Pióro Fredry 2007 za „Żywoty świętych osiedlowych”
Nagroda Literacka Srebrny Kałamarz 2007 za „Żywoty świętych osiedlowych”
Nagroda Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek 2008 za „Żywoty świętych osiedlowych”
Nominacja do Nagrody Nike 2008 za „Żywoty świętych osiedlowych”
Nagroda w konkursie na dramat, za sztukę Silesia, Silentia, Wrocławski Teatr Współczesny.

STYPENDIA:

1997 – stypendium USIA (United States Information Section), University of Iowa
2000 – stypendium Fundacji Batorego (Bochum, Niemcy)
2005 – stypendium MKiS
2008 – stypendium Baltic Center for Writers and Translators (Visby, Szwecja)
2010 – stypendium im. Margueritte Yourcenar, Mont Noir, Francja
2012 – resident-writer, stypendium Fundacji Wyszhradzkiej, Budapeszt

PRZECZYTAJ

ŚWIAT ZE SZKŁA albo CZEGO NAUCZYŁ MNIE POTWÓR TEXTURO

swiat-ze-szkla-albo-czego-nauczyl-mnie-potwor-texturo.pdf

Proj. Mikołaj Adamczyk

LEGENDA NA DZIEŃ ŚWIĘTEJ APOLONII, PANNY I MĘCZENNICY

Wielu jest takich na Osiedlu, co by dobrzy być chcieli!
Ale ci od razu powiem, człowieku: trudne to jest. I nie na ludzką miarę krojone.
Już od samego dobrochcenia taki się czujesz wzdęty, szlachetnością wezbrany aż po krtań (jakbyś miał pawia puścić), że NIC nie robisz, choć byś i chciał, wiadomo: z ostrożności zwykłej, żeby bąbla dobroci w sobie nie rozpęknąć!
Lecz Apolonia niczym się nie wzdymała (przynajmniej na początku), tylko podrósłszy nieco, pomyślała rozsądnie: „Gdzie najwięcej jest potrzebujących?“ I tam zaraz się udała – dobro czynić!
Znaczy do agencji towarzyskiej.
(Tak rozumnie do kwestii dobra w świecie należy podchodzić!)
Dawała z siebie wszystko, otwarta dla każdego, bez odpocznienia każdemu ukojenie niosła – a na dodatek całkiem niedrogo!
I to wam jeszcze powiem, że chociaż różnojednią była ciała i duszy, to tak się w niej zalety wszystkie splotły – żeśmy ich odróżnić nie umieli! Tak pod Jerychem jednym głosemśmy sławili:
HOJNOŚĆ jej BIODER,
ROZTROPNOŚĆ SUTKÓW,
TALII WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ
i MĘSTWO UD
(że tylko cztery cnoty główne tutaj wymienię!)
Mogłoby tak już zostać na wiekwieków, ale razu pewnego ktoś dziwny bardzo, szatą szczelnie okryty od stóp do głów stanął przed nią i tak się odezwał ponuro, jak dzwon kościelny: Apolonio! Apolonio! (bo dzwon zawsze do pary się odzywa), albo jak śmierć, co imię zawsze dwa razy sprawdza, żeby pomyłki nie popełnić, albo jak…
Nieważne! W każdym razie tak się odezwał:
– Apolonio! Apolonio!
– Mam cię rozebrać? – rzekła szybko Pola, bo jej się spieszyło na zajęcia zaoczne z prawa i sprawiedliwości.
– Ani się waż! – warknął Zakutany – Mój widok sprawi, że oślepniesz!
– Nie takie ja cuda tu widziałam! – prychnęła dziewczyna, lecz zaraz dreszcz ją przeszedł, bo pomyślała, że to może klient z Miasta.
– Czego chcesz? – spytała pokornie.
– Kłopoty ja wielkie mam przez ciebie, Apolonio! – powiedział Szczelnie Zakryty.
Zaraz pomyślała sobie Apolonia o tej kasecie, co ją właściciel Agencji nagrał w zeszłym tygodniu przez dziurę w ścianie.
– Pan senator? – spytała trochę niepewnie – Ja o tej kasecie nic nie wiedziałam. Jak Boga jedynego kocham!
Zmieszał się Zakutany, coś się w nim rozżarzyło i jakoś dziwnie od tego żaru pojaśniało w całym pokoju.
– Nie o senatora mnie się rozchodzi, tylko o to, co nam wszystkim jesteś winna, Apolonio!
– Znaczy… podatki? – załapała w końcu.
– Nie! Do diabła! O coś zupełnie innego! – wściekł się Absconditus – Zresztą, podatki należą do cesarza. Pomówmy o tym, co… moje! Bo wiesz, kiedy tak patrzę, co ty tu robisz każdej nocy…
– Ty patrzysz!? – żachnęła się Pola, bo na patrzenie też był cennik.
– A pewnie, że patrzę! Patrzę, bo taki mam obowiązek! Więc, kiedy patrzę i widzę, jak ty poznajesz tych wszystkich mężczyzn…
– Ale ja ich wcale nie znam! – zaklinała się dziewczyna.
– W sensie biblijnym „poznajesz“, kobieto! A więc, kiedy ich poznajesz… No dobrze: kiedy się z nimi bzykasz, to ja za każdym razem duszę nowego człowieka muszę przygotować, żeby ją zaraz włożyć , gdzie się należy. Dobrze, że jestem wszędzie – westchnął gość – i wszystko widzę, bo inaczej połowa ludzi bez duszy po świecie by chodziła!
– Znam paru takich, co jej nie mają. – mruknęła Pola.
– I wiesz… – Zasłonięty usiadł na łóżku bardzo posmutniały – te dusze… nie są już takie, jak kiedyś! Kiedym zaczynał, ludzi było na ziemi ledwie kilka tysięcy, więc każdemu osobiście mogłem wdmuchnąć, co trzeba, a teraz… Oddech tracę, każdemu połowę tchnienia mogę ofiarować, a czasem i mniej… zwłaszcza w Chinach. Ale tam Duszy w spreju zacząłem używać – tylko nie mów o tym nikomu!
Żal się zrobiło Poli Ukrytego.
-Zrobić ci laskę? Gratis. – spytała.
I nagle coś dziwnego takiego się stało, jak nigdy dotąd: CZAS się z rąk Apolonii wypstrykął i jak szpulka poleciał pod łóżko.
Czemu tak? – spytacie.
A bo zamyślił się Gość Niepojęty a świat, posłuszny Mu, stanął, czasem ponaglać go nie śmiąc! W sobie się pogrążył Niewyrażalny, nad stworzeniem swoim zamyślił, co całe z gadania jest zrobione, z oddechu w słowa odzianego, z tego, co sami przecież wiecie! Nic tylko: „Słowo na początku“ i „fiat“, „Niech się stanie!“ – jak byśmy z komputera wszyscy wynikli, gdzie samymi słowami wszystko się stwarza! I zapragnął raz Stwórca NIE MOWĄ, lecz… miłością byt uprawiać! Bo cnót tyle miało w sobie Apolonii ciało (czy wspominałem o GORLIWOŚCI ust jej?), że całkiem nowy Wszechświat mógłby z tego wytrysnąć, lepszy może, piękniejszy od tego, któren ze Słowa powstał?
Ale pomyślał zaraz Ukryty, że laski Boskiej nie przeżyła by Apolonia (ani żaden śmiertelnik!), a i na nowy Wszechświat miejsca już specjalnie nie było.
Westchnął więc z żalem i powiedział:
-Dobra z ciebie dziewczyna! Będę o tym pamiętał, dobroć twoją wynagrodzę, ale wracająć do tematu… – chrząknął – Nie mogę pojąć, że ty od dwóch lat, każdej nocy do tylu mężczyzn się zbliżasz! Ja duszyczki przykrawam z pneumy niebiańskiej, ledwie mi tchu starcza, bo strasznie szybka jesteś! No więc, ty się bzykasz, ja czekam, czekam, a tu …nic! Jesteś niepłodna?
– Nooo… – jęknęła tylko Apolonia, bo ją kompletnie zatkało.
-Wiedziałem! – odetchnął z ulgą Zasnuty.
I zniknął.
Jeszcze tej nocy poczęła Polka.
A potem znowu.
I znowu.
I znowu…
Odtąd na nic się zdały gumki, żele, kapturki i śrubki – poczynała tak co rok.
Na nic się zdała absolutna wstrzemięźliwość! Wystarczyło, żeby kartę do bankomatu włożyła, a już nowe życie w niej rosło – nie mówiąc o debecie! Bo sypnął cudami Pan – a trudno przecież, żeby się zdrowym rozsądkiem przy robieniu cudów ograniczał, co nie! Przez lat piętnaście chodziła w ciąży Apolonia, aż w końcu się przyzwyczaiła. W szesnastym roku do Nieba poszła duszą i ciałem (cnotami słynącym Na Wysokościach!) prosto z Trawnika Wniebowstąpienia, bo żal było Panu tak cudne compositum na części rozkładać.
A nam tyle tylko z Apolonii zostało, że sobie popatrzyć możemy, jak brzuch jej ognistoczerwony za widnokręgiem co dzień znika – mówią, że ona w niebie dnia każdego zachodzi.
Dobroczynieniem nikt już na Osiedlu się nie zajmuje, wiadomo: nie dla człowieka to zajęcie jest! Więc się do tego nawet nie zabieramy, tylko Panu zostawiamy robotę jego, On sam już najlepiej…
Taaaa…
No to niech będzie: amen.

(z tomu „Żywoty świętych osiedlowych“, WAB, 2007)

Autorka grafiki: Barbara Kaczmarek

Żywoty świętych osiedlowych

UWAGA! Cała książka” Żywoty świętych osiedlowych” do pobrania  ZA DARMO! Na tablet, telefon lub komputer.  Wybierz format, ściągnij i czytaj!

Downloads:
PDF    epub     mobi

 

Claudio Ahlers liest Auszüge aus “ Die Vorstadtheiligen”

Nondum – deutsche Übersetzung

Deutsche Übersetzung  

 

Tübingen 2008, Emilia lehrt Nondum, wie man stirbt: “Sich bequem auf den Rücken legen, den Mund weit aufmachen – damit die Seele leichter aus Ihrem Körper entweicht! Wenn der Körper ins letzte Stadium kommt, muss die liebe Seele gut aufpassen, dass sie rechtzeitig aussteigt. Man muss etwas sagen, weil die Seele gerne in irgendwelchen Worten entweicht.”

Tübingen 2008, Psychopomp lehrt Nondum wie man stirbt: “Es gibt keine Ewigkeiten jenseits der Fabel, Herr Nondum!”

Lidia Amejko – FARRAGO

Farrago

Farrago - nieznane zakończenie

Farrago - English translation

Autorka grafiki: Maja Nikodemska-Josey

POSŁUCHAJ

Święci z Katowic

Fragment pierwszy - czyta Bartłomiej Błaszczyński

Święci z Katowic

Fragment drugi - czyta Karina Grabowska

Święci z Katowic

Fragment trzeci - czyta Katarzyna Brzoska

ZOBACZ

Silesia, Silentia
Prapremiera: Wrocławski Teatr Współczesny, reż. Marek Fiedor

Płaszcz: Czy to dziwne, że… tęsknię za sobą?

Za kształtem, którego nigdy nie poznam.

Za wolnością, która była we mnie,

a teraz strzępi się na podłodze.

Czy moje ścinki tęsknią za mną?

Maciej Kowalczyk, zdj.Łukasz Gawroński

Irene Joliot-Curie: Czemu nas tu zaprosili?
Trzeba zaprosić sławnych ludzi z całego świata, a jak ci sławni już przyjadą, jak tu staną, na tych ziemiach przypadkiem znalezionych, jak je przydepną, jak przygniotą ciężarem swojej sławy, to… karta-stół!

Renata Kościelniak, zdj. Łukasz Gawroński

Krawiec: Szyto-kryto! To dzisiaj powszechny sposób szycia. Pamięć zaszywają i myśli przedwojenne, i gniew, i strach, a pisarzom tajne dzienniki sterczą!
Tyle dzisiaj wolności – ile jej w sobie zaszyjesz.

Przemysław Kozłowski, zdj.Łukasz Gawroński

Wtedy to usłyszałem – jego płaszcz wydawał dziwny dźwięk: skrzypiał!
Nigdy dotąd nie spotkałem ubrania, które skrzypi.
Plecy miał z ojca i syna – żeby dodać sobie męskiej twardości!
Na rękawy wybrano licznych braci z tego samego miotu – najmłodszych i najmiętszych – żeby nie stawiali oporu przy zginaniu, podczas gdy matka i córki najepiej układały się na połach.
Nie uszył go żaden krawiec, tylko rymarz z wiecznie pokłutymi palcami.

Maciej Tomaszewski, zdj. Łukasz Gawroński

Maria Dąbrowska: Jest melanż u Picassa. Idziesz?

Zofia Nałkowska: Wezmę koniak. Gruziński, dostałam od Erenburga.

Paul Eluard: Do słonia nie strzelać!

Elżbieta Golińska, Irena Rybicka, Marek Kocot

zdj. Łukasz Gawroński

Dusza: Ja… chciałbym być czarnym gabardynowym płaszczem.

Aleksandra Dytko , zdj.Łukasz Gawroński

Z tomu “Obrus, który został zaproszony na obiad.”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
Zdjęcia: Claudio Ahlers
“Concrete jungle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”
“Bermuda triangle”

ON

Dlaczego jest tutaj? Na mojej stronie Internetowej?
Zachwyciła mnie Jego wyobraźnia – zbyt silna, zbyt zajęta sobą, żeby handlować rzeczywistością. Samowystarczalna.
Długo był bezdomny, długo szukał miejsca, gdzie mógłby spokojnie tworzyć, więc czemu teraz nie miałby spocząć na wieki w tej zakładce? Dostąpić życia wiecznego Internetowego?
Niech mu elektroniczna chmura lekką będzie!

Na początku chyba nieźle dogadywał się z życiem: gimnazjum, matura, rok na architekturze, potem studia malarskie – wszystko w swoim czasie, jak należy.
A potem, coś się stało.
„Stwierdzono u mnie nadmiarową ilość inteligencji” – napisał.
Wtedy po raz pierwszy zamieszkał w Kulparkowie na obrzeżach Lwowa, w azylu dla tych, którzy nie mogą dogadać się z rzeczywistością.
Kulparkowo, miasto w mieście, park i wytworne jasne pałace – prawdziwie cesarsko-królewski wiedeński sznyt! Na białych fasadach – luksfery, dyskretne okna, które przepuszczają światło, lecz zatrzymują rzeczywistość.

Wysoko wznosi się wieża ciśnień, bo Kulparkowo jest samowystarczalne. Jak wyobraźnia.

W Kulparkowie Jego czas zaczął się potykać i zwalniać, aż w końcu osiadł w Nim i zatrzymał na dobre. ON będzie taszczył ten swój czas ze sobą do końca życia – jedyny bagaż – przez wszystkie nędzne pokoje i szpitale. Miejsca były różne, tylko czas – zawsze ten sam.

Brnę przez wysokie pokrzywy Kulparkowa. Dzisiaj, po przeszło stu latach, białe pałace szczerzą ostre zęby ze szkła. Wydłubuję z ziemi fragmenty luksferów, odczytuję napisy: „Falconier”, „Dep. France”. No proszę! W tym mieście, jak z wyobraźni – tylko to, co najlepsze.
Później nie miał już tyle szczęścia. W nowym państwie trafił do miejsc, gdzie szpitale psychiatryczne z czerwonej cegły do dzisiaj budzą neogotycką grozę – to już nie wiedeński sznyt i luksfery od Falconiera prosto z Francji. ON, na szczęście, zawsze będzie miał ze sobą swój własny czas, ten, który się w Nim osadził wiele lat temu. I będzie miał swoją wyobraźnię, samowystarczalną zonę bezpieczeństwa, bufor chroniący przed grozą świata.
Końcowy przystanek: szpital psychiatryczny w górach, nijaki, ale funkcjonalny i nowoczesny.
Odtąd Jego życie zmaleje do rozmiarów zeszytu i kawałków kartonowego papieru.
Każdego dnia będzie zasiadał do pracy, zawsze elegancko ubrany, w muszce pod szyją – ten kulparkowski cesarsko-królewski sznyt też osiadł w nim na zawsze.
Zawsze uprzejmy dla innych, bo chociaż nie był zainteresowany rzeczywistością – respektował jej wymagania.
„Omamów nie produkuje” napisano w diagnozie.
Produkuje za to całe uniwersa: nowy język, nowy kalendarz, nowe zasady i wartości. Rysuje, maluje, pisze. Próbuje przeniknąć głębszy sens świata, być może przy pomocy kart do pasjansa, które tworzy od lat.
Przypomina mi „Stacha z Warty”- Stanisława Szukalskiego, swojego rówieśnika. Tego, który twierdził, że liczy się tylko wyobraźnia, projektowanie nowego świata, nowych utopijnych teorii. Taki to był czas! Czas, kiedy pewien niedoszły artysta „produkował omamy”, a one stały się upiorną rzeczywistością milionów ludzi.

Był „w stanie opuszczonym”, jak opisano Jego życie w papierach repatriacyjnych. ON nigdy nie opowiadał o rozpaczy, samotności ani chorobie, bo w istocie nigdy nie uznał się za chorego – szpital nazywał sanatorium. Dogadał się z życiem na własnych warunkach, najlepiej jak potrafił. Siła wyobraźni – tej zbyt zajętej sobą i samowystarczalnej – pozwoliła mu trwać i tworzyć.
Bo wyobraźnia to najlepsze, co mogło się przytrafić rzeczywistości.